Uwielbiam kiełki… :) Hoduję je sama w mojej kiełkownicy. Nie jest to ani
trudne, ani skomplikowane. Na szalkę wysypuję tyle ziaren, aby przykryły dno,
przelewam dwa razy dziennie letnią wodą i czekam aż urosną, żeby je zebrać i
zjeść.
Proste prawda? A do tego o wiele zdrowsze i tańsze rozwiązanie niż
kupowanie gotowych kiełków.
Kiełki polecam do wszystkiego-
do kanapek, zup, sałatek, surówek, serków, tart, na ciepło do mięsa. Mnie
odpowiadają w każdej formie.
A co dobrego mają w sobie
kiełki?
Są niskokaloryczne, zawierają wiele witamin i mikroelementów łatwo
przyswajalnych przez nasz organizm, błonnik, białka, kwasy tłuszczowe omega3.
Obniżają także poziom cholesterolu i wzmacniają system odpornościowy.
Lubię wszystkie poza soją.
Nie wiem dlaczego, ale te jedne w ogóle mi nie smakują. Może zrobię jeszcze
jedno podejście do ich polubienia.
Moim faworytem są kiełki słonecznika i rzodkiewki. Mój M. przepada za fasolką
mung.
Polecam wszystkim własną
hodowlę, szczególnie teraz gdy warzywa będą tylko szklarniowe. Miło popatrzeć
jak z nasionek wyrastają zielone kiełki, które z dnia na dzień są coraz większe
i na każdym etapie wzrostu smakują inaczej.
W Internecie można znaleźć
mnóstwo informacji na temat kiełków i sposobów ich hodowli. Szukajcie, kupujcie
i hodujcie- naprawdę warto!